Projekt Warkocz Komety
 

26.05.2015.
 

WARKOCZ KOMETY (cz. 1) - EMIGRACJA        kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Bohaterka opowieści, jest osobą wykształconą, inteligentną, pracowitą, ale rozczarowaną dotychczasowym życiem i wycofaną: praca, dzieci, nieudany związek, w którym tkwi nadal. Kiedyś było inaczej… Dziś skupia się na nadmiarze obowiązków, które pochłaniają ją bez reszty. Czuje ogarniającą ją ciemność, wszystko przestaje mieć sens. Ma problemy nie tylko w domu z wiecznie awanturującym się mężem, ale też w pracy, gdzie poddawana jest a to mobbingowi, a to natarczywości szefa. Właśnie wskutek jej nieugiętości wyleciała dziś z pracy pod byle pretekstem. Pozostało jej - jak mniema – liczyć tylko na cud.

Nieoczekiwanie dla samej siebie otrzymuje i przyjmuje zaproszenie na Wiosenny Bal Komety i Wielkie Otwarcie nowej siedziby teatru. Zna ludzi z nim związanych, ale dawno przestała tam bywać i w ogóle bywać. Wybierając się na bal, ma nadzieję na dobrą zabawę, na chwilę wytchnienia od problemów i choćby malutką ucieczkę od codzienności. Nie spodziewa się, że znajdzie tam inne piekło… Czy uda jej się wyprawa? EMIGRACJA cdn.

29.05.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz.2) - NIEBO PIEKŁO       kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Noc przed balem. Ze snu wyrywa ją uczucie niemocy poruszenia się, zesztywnienia: Nogi zaczynają jej się trząść; nie ma nad nimi kontroli, nie może oddychać, rękoma obejmuje brzuch, zgina się wpół… To kolejna bezsenna noc. Powoli dochodzi do siebie. Siada teraz na lekko spadzistym dachu, tuż przy oknie wykuszowym. Niebo z wolna szarzeje. NIEBO PIEKŁO

Tak, pamięta to podwórze: kiedyś ohydnie cuchnące kubłami na śmieci, kocimi odchodami, zaszczurzone. Oficyna zdemolowana. Teraz nowa siedziba teatru przedstawia się imponująco: cdn.

02.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 3) - WARKOCZ KOMETY      kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Podworzec wybrukowany ozdobną kostką, zielony, pięknie zaaranżowany: wypielęgnowane, stare drzewa, krzewy przycięte, w szpalerze, ławeczki pod bluszczem, latarenki. Budynek pięknie odrestaurowany. Szklane, szerokie drzwi zapraszają do wnętrza. Nad wejściem ogromny baner z napisem Wiosenny Bal Komety i drugi: Wielkie Otwarcie.

Przestronny hall. Schody biegną na piętro łukowo w prawo i w lewo. Na wprost wejścia u szczytu ażurowa barierka łącząca oba biegi. Przy niej okrągły, malutki stolik. Wokół niego trzy gracje wpatrują się uporczywie w coś na blacie. Są spięte. A choć znały się wcześniej bardzo dobrze, zdawkowo witają się z nią, by znów skupić się na rozrzuconych na stoliku klockach. Pomogę. Jej ręce sprawnie przestawiają błękitne klocki, układają je na różne sposoby. Dziewczyny z napięciem śledzą każdy ruch. Gdy pojawia się znak „plus” (krzyża greckiego?), oczy trzech gracji ożywiają się. Gdy jednak nie udaje się scalić układanki: elementy odpychają się i rozpryskują, jak naładowane tym samym ładunkiem elektrycznym, odchodzą rozczarowane. Co się tutaj dzieje? - patrzy za nimi zdumiona. WARKOCZ KOMETY  cdn.

04.06.2015.
 

WARKOCZ KOMETY (cz. 4) - OSOBOWOŚĆ    kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube

Zaledwie kilka lat temu były zupełnie inne: radosne, pełne optymizmu, z wielkimi planami. Menago – dziś właściciel nowej siedziby teatru - śmiał się patrząc z zadowoleniem na trzy gracje, wykonujące na fortepianie szalone tańce. Każdą – po kolejnej zwrotce – znosił z fortepianu, tańczył kilka pas i całował – to nie były przyjacielskie cmoki. Wszyscy - trochę pijani – wszak premiera wypadła świetnie - pokrzykiwali, bili brawo, śmiali się do rozpuku. Tak je zapamiętała. OSOBOWOŚĆ cdn.

06.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 5) - PRYWATNY WRÓG     kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
W drodze do wyznaczonego jej pokoju gościnnego spotyka zawoalowaną, zwiewną postać. Skądś ją zna. Ach, tak, to Lidia. Ta blada dziewczyna, dziś prawdziwa myszka, jeszcze nie tak dawno uśmiechała się do niej z tysięcy okładek kolorowych pism, tabloidów i billboardów. Było jej pełno w stacjach telewizyjnych, w internecie. Wielki sukces. Istne szaleństwo. Nagle gdzieś przepadła i nawet wyznaczono nagrodę za wskazanie miejsca jej ukrycia. A więc tu jesteś… Co się stało? „Moja rola leży odłogiem…” – odpowiada smutno. Siadają na szerokim parapecie okiennym, w korytarzu. PRYWATNY WRÓG

Co to było? Wóda, trawka? Widzę, że wyrwałaś się z tego bagna. Mylę się? Lidia wzdycha: Nie ma w tym zbyt wielkiej mojej zasługi, miałam wsparcie… i to jakie… Właśnie to do mnie dotarło… - Lidia macha ręką i odchodzi.
cdn.

08.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 6) - ŁAPY      kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Duża, tłumna i gwarna sala balowa w piwnicach oficyny: kamienne ściany, sklepienia w łukach wsparte o grube, gładko otynkowane filary. Jasna i rozświetlona. Mnóstwo okrągłych stołów. Jeden z nich zajmuje znane nam towarzystwo: ona, trzy gracje, Menago, jedno miejsce jest wolne.

Przy innych – śmietana  vipowsko-celebrycka. Wszyscy w strojach wieczorowych. Aroganccy i pewni siebie. Menago – ujmujący, uśmiechnięty, dbający o nią ku zaskoczeniu wszystkich, nie wyłączając jej samej. Trzy gracje odmienione: całe w „czisach”, rozbawione, jakby wszystko było OK, choć patrzą na nią spode łba, ilekroć zajmuje się nią ich mistrz. Wesoła zabawa i śmiechy, żarty; ogólna radość.

Oparty o kamienny mur mężczyzna o urodzie trochę latynoskiej, wpatruje się w nią. Nie natarczywie, raczej z troską. Błazen! Ubrany jest w strój błazna! Orkiestra ma przerwę. Siedzą. Menago patrzy ze złością na puste miejsce przy stole. Potem na Błazna stojącego opodal. Do roboty, chłopie! Błazen się śmieje i siada do fortepianu. ŁAPY cdn.

10.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 7) - OCALENIE     kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Mam jeszcze coś - mówi Błazen do zgromadzonych na balu gości. Posłuchajcie tego. To specjalna dedykacja. OCALENIE
Przy jednym ze stołów w vipowskim towarzystwie bryluje jej szef, otoczony wianuszkiem, włażącego mu w tyłek kwiatu dziennikarstwa. Nagle robi jej się niedobrze, cała sztywnieje: Nogi zaczynają jej się trząść; nie ma nad nimi kontroli, nie może oddychać, łapie się za brzuch, zgina wpół. Błazen siada obok. Nic ci nie jest? Jak ci pomóc? Powolutku, zaraz przejdzie, przepraszam…
Głęboko oddycha: Uff. Opanowuje drżenie. Odrzuca głowę w tył: Już…
cdn.

12.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 8) - PÓKI CO      kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Błazen patrzy na nią z niepokojem, uśmiecha się nieśmiało: W porządku? Potakuje.
Więc jesteś tu sama? Nie boisz się? Oj, oj mam, a jakże, swoje strachy… PÓKI CO
Jak długo będziesz miała go pod kluczem? – pyta Błazen. Póki co, mam… - śmieje się nagle odprężona.

W pokoju gościnnym nasza bohaterka uśmiecha się przez sen. Walc, tańczony podczas balu z Menago, trwa już tylko chwilę, bo nagły, zwalający się na nią ciężar, grzebie sobą miłe wspomnienie. Ktoś leży na niej i trzyma jej ręce. Jeszcze się nie obudziła, ma zamknięte oczy, ale wykrzywia twarz w półśnie. Chce się wyrwać. Nie daje rady. Otwiera przerażone oczy.
cdn.

14.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 9) - BAL U DIABŁA     kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Widzi nad sobą twarz Menago. Szarpie się i wykręca. Walczy. Próbuje krzyczeć. Tylko charczy. Nie wie, skąd wzięła się w niej siła, pozwalająca zrzucić z siebie napastnika, który ląduje na podłodze. Menago wstaje. Ona w popłochu szuka ratunku, jej wzrok zatrzymuje się na oknie, za którym po granatowym niebie wolno sunie kometa. Na mnie już czas… - mówi Menago – żartowałem, OK? I spokojnie wychodzi.
Biegnie w panice do drzwi. Są zamknięte na klucz.
Nagle sala balowa jawi się jej w krzywym, przerażającym zwierciadle: twarze zgromadzonych zamieniają się w potworne maski, ożywione maszkarony ze starych kamienic fruwają nad stołami. Błyski i ciemność, światło stroboskopowe, złośliwe chichoty, wrzaski, szalone tańce – istne pandemonium, apogeum hałasu i ciemności. Na podium śpiewa Menago-wodzirej o wyglądzie diabolicznym. Zgromadzeni goście przestają tańczyć, inni wstają od stolików i, jak zahipnotyzowani, podchodzą pod podium. Popijają kolorowe drinki. Wznoszą toasty, wpadają w taneczne „gibanie”. Maszkarony z szumem ogromnych skrzydeł przysiadają im na ramionach, głowach… BAL U DIABŁA
cdn.

18.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 10) - PRZEBUDZENIE     kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Układanka rozsypana leży na stoliku tak, jak ją zostawiła. Ponawia próbę złożenia klocków, używając wszystkich sił. Na próżno. Siły odpychające nadal działają. Rezygnuje. Wychodzi na zielony podworzec. Brzask. Ciepło. Budzące się ptaki. Znikające gwiazdy. Rozgląda się: piękno tego miejsca uspokaja ją. Na ławce siedzi Lidia.
Też nie śpisz? Ja w ogóle nie sypiam - odpowiada. Słuchaj, mam trochę dość i nie chce mi się żartować. - siada obok Lidii. Napięcie wraca.
Ani mi w głowie żarty – mówi Lidia apatycznie. PRZEBUDZENIE
Wiesz, jak do mnie mówił? „Moja droga”- trochę wody upłynęło, zanim pojęłam, jakie to było dosłowne… To ja zdobyłam dla niego tę nieruchomość. Wydobył z mojej urody wszystko, co tylko można. Przehandlował mnie, sprzedał, rozumiesz? Podsuwał mnie poprzedniemu właścicielowi. Skutecznie. Nastąpiła wymiana: ja do tamtego, akt własności teatru do Menago. Jak więc widzisz, to wszystko tutaj, jest poniekąd moje. Lidia smutno spogląda na piękny podworzec i budynek.
Nie było cię na balu… Byłam, ale obok. Widziałam to, czego ty nie mogłaś widzieć. Cóż takiego? Pokażę ci.
cdn.

22.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 11) - POJEDYNEK Z DIABŁEM      kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
Amfiteatralna ceglana spora piwnica, jasno oświetlona arena. Ceglane ławy dookoła w półcieniu. Na arenie diaboliczny Menago. Na twarzy arogancki uśmieszek. Błazen jest zdesperowany, spięty, skupiony. Boi się, ale ma w sobie dość determinacji, aby się nie wycofać. Widownia (większość, to goście z balu), chciwa krwi, podjudza walczących. W miarę nierównej walki, bierze stronę Błazna. Gdy ten pada, zalega martwa cisza. Na widowni Lidia stoi przy poręczy ceglanych schodów. Jest przerażona. Zatyka uszy dłońmi, jak kobieta z „Krzyku” Muncha. Lidia osuwa się na schody. Menago schodzi ze sceny, nie obejrzawszy się. Dziwi go to. Nadrabia miną. Błazen leży na arenie. Dzwoneczek jego czapki kołysze się podzwaniając ledwo dosłyszalnym: BIM BOM. Po niebie sunie cierpliwie kometa. POJEDYNEK Z DIABŁEM

Lidia krzyczy: To moja wina. Milczałam do dziś. I dziś, jak głupia, wszystko mu powiedziałam. Wybiegł i… koniec… Kocham go i co z tego. Wszystko na nic, a tak bardzo mi pomógł… Zabierz mnie stąd, proszę. Pakuj się. Spadamy. Ja muszę jeszcze coś załatwić. Biegnie do budynku. Trzy gracje zastaje opodal stolika z układanką. Ich radosny, balowy nastrój należy do przeszłości.
cdn.

26.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 12) - ŚLADY STÓP     kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
No i wydało się, moje panie. Wasze milczenie, udawactwo, zagrywki na nic się wam nie przydadzą. Bo nic nie jest w porządku. Dla Menago porzuciłyście wasze plany, cele, marzenia… A on nigdy nie będzie wasz. To on ma was… Nabył na własność. Może spokojnie rozglądać się za kimś innym, przydatnym do jego celów i to się nie zmieni, harem, psia krew. Co zaś się tyczy Lidii… przyznajcie, ucieszył was jej marny los… czułyście satysfakcję, że się stacza. To było wam na rękę. Ale z was suki… Faceci bywają wredni, ale baby nie są lepsze. Uff, skończyłam. Nad resztą pomyślcie same. I nie pozagryzajcie się nawzajem. Drżę na myśl, co by było, gdyby nie… no, nieważne… Chodźcie. Tym razem musi się udać…
Podchodzą do stolika z klockami. Elementy układanki w sposób zupełnie prosty i już na stałe przylegają do siebie. Linie oddzielające poszczególne kryształy znikają, tworząc monolityczną bryłę. Za oknem przelatuje kometa i warkoczem muska lewe skrzydło budynku. Wszystko drży. Z odświeżonej elewacji sypie się tynk. Sklepienia szarzeją. Pojawiają się liszaje wilgoci. Szyby w oknach pękają. Piękny budynek i podworzec obracają się w perzynę, nabierając wyglądu zdezelowanej oficyny sprzed remontu.
Zastanawiam się, jak to się stało, że nie mógł cię dopaść? – mówi Lidia, kiedy samochodem jadą ulicami budzącego się z nocy miasta. Też się zastanawiam i chyba już wiem. Miałam ochronę. Najlepszą ze wszystkich. Lidia patrzy na nią zaciekawiona. ŚLADY STÓP
cdn.

29.06.2015.

WARKOCZ KOMETY (cz. 13) -WYZNANIE     kliknij tutaj, aby obejrzeć na YouTube
 

E P I L O G

Z piskiem hamulców samochód zatrzymuje się. Wysiadaj! – mówi do Lidii. Ta patrzy na nią z wytrzeszczonymi, pełnymi łez oczami. Co ci zrobiłam? Wysiadaj, ale już! Sio! Przechyla się przez Lidię i otwiera drzwi od strony pasażera. Oszołomiona Lidia posłusznie wysiada. Na chodniku stoi Błazen w dżinsach i koszulce. Błazeńska czapka na głowie. Lidia pada mu w ramiona. Całują się i całują bez końca.
Nic tu po mnie – myśli i odjeżdża. WYZNANIE

K O N I E C


Powrót do Strony Głównej